czwartek, 3 września 2015

Rozdział 11



Even though I know you want me to 
I'm never giving up on you


    

    Obudziłam się z mojego pięknego snu, gdzie skakałam po łące z mamą i tym podobne, a tak szybko jak się przebudziłam, miałam wrażenie, że trafiłam w środek mrocznego koszmaru. Ból przeszył mnie na wylot i jęknęłam żałośnie. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że było ciemno. Leżałam jednak na czymś wyjątkowo miękkim i przyjemnym w dotyku. 
    Po próbie wstania nie miałam już odwagi poruszyć nawet palcem u stopy, tak bardzo mnie wszystko bolało. Chciałam wrócić do mojego pięknego snu, w którym zamiast bólu czułam jedynie radość spędzania czasu z mamą. Chciałam wrócić do tego błogiego stanu. 
    Przełknęłam ślinę z trudnością i skrzywiłam się. Gardło całe mnie rozbolało a w ustach było mi bardzo sucho. Moje oczy zaczęły już powoli się przyzwyczaiać do ciemności i widziałam nieco więcej niż chwilę temu. Rozejrzałam się ostrożnie, w poszukiwaniu szklanki wody, którą zazwyczaj stawiałam na stoliku koło łóżka. Bardzo, ale to bardzo szybko zorientowałam się, że nie jestem u siebie w pokoju, no więc gdzie ja do cholery jestem?! Spanikowana próbowałam sobie przypomnieć zdarzenia z przed paru godzin. Jedna, wielka, czarna dziura. 
    Zapaliłam lampkę nocną która stała na stoliku nocnym i ponownie syknęłam gdy ostre światło poraziło mnie w oczy. Łzy mi poleciały, więc przymknęłam powieki i odczekałam chwilę po czym ostrożnie je otworzyłam. Rozejrzałam się po pokoju i nie było tutaj nic znajomego. Nie miałam kompletnie pojęcia, gdzie jestem i wszystko mnie bolało, więc ostro spanikowałam. W co ja się takiego wplątałam? 
    Usiadłam ostrożnie na krawędzi łóżka i ponownie póbowałam sobie przypomnieć, co takiego się stało gdy ktoś brutalnie mi przerwał. 
    - Eve, zwariowałaś? Połóż się szybko. Jak się czujesz? Boli cię głowa? Chcesz jakieś tabletki przeciwbólowe? - przed moimi oczami ukazała się twarz Andy'iego, ale wyglądał inaczej. Włosy miał spięte i miał założoną koszulkę innego koloru niż czarny więc jego odcień skóry wydawał się mniej blady. 
    - Andy, co ty tutaj robisz? Mógłbyś mi powiedzieć, co takiego się stało? Gdzie ja jestem? 
    - Mogę ci odpowiedzieć tylko na dwa pytania. Co ja tutaj takiego robię? Mieszkam, więc jesteś u mnie w domu, a co takiego się stało, to sam chciałbym bardzo wiedzieć. Ale słchaj, jesteś może głodna? Boli się coś? Jeżeli tylko chcesz t...
    - Jezu, przestań zadawać tyle pytań! Tak, boli mnie coś, a raczej wszystko. Matko boska... Dlaczego ja jestem u ciebie? 
    - Umówiliśmy się, aby obejrzeć film a gdy nie przychodziłaś, zmartwiłem się bardzo i poszedłem do ciebie. Znalazłem cię skuloną w parku... Tam, gdzie kiedyś. Eve, serce podeszło mi do gardła, nie wiedziałem co robić, tak się bałem... Ech, nie chciałaś jechać do szpitala, więc zabrałem cię do siebie i pryjechał tutaj dobry kumpel mojego taty, jest lekarzem, więc powiedział co i jak. Masz otuczone żebra i dużo sporych obić... Nie wiem co ci się stało, ale na prawde nie wygląda to dobrze. Napadli cię? - podczas opowieści Andrew'a przypomniałam sobie co nieco; jak trafiłem do parku i dlaczego akurat tam. Ojciec... Nie mogę mu powiedzieć prawdy. 
    - Właśnie sobie przypomniałam. Tak, napadło mnie paru typów... Chcieli pieniądze i telefon, a gdy nie chciałam im oddać to mnie skopali i zabrali co chcieli.. Więcej chyba nic mi nie zrobili. Wyliżę się. 
    - Eve... Nie sądzę, że kłamiesz, na prawdę, o nic cię nie oskarżam, ale gdy przebieraliśmy cię z mamą w czyste ciuchy, wyjąłem to, co miałaś w kieszeniach i położyłe tutaj, na stoliku - wskazał na szafkę nocną. Kurde, rzeczywiście tak zrobił. Wszystko tam leżało, łącznie z moim telefonem oraz portfelem. Eh... Co ja teraz wymyślę. - chciałbym, abyś powiedziała mi prawdę... To pomoże w ustaleniu sprawcy a gdy już będę miał jasność, kto taki to zrobił, na pewno się tym zajmę. Zaufaj mi, Evelyn, proszę. - patrzył na mnie wielkimi oczami w których za nic nie mogłam dopatrzeć się ani jednej skazy. Piękne, idealne, niebieskie oczy. Widziałam w nich tylko troskę i symatię bijącą do mojej osoby. Nie mogłam mu jednak powiedzieć prawdy. 
    - Och, musiałam się pomylić.. Wiesz, byłam oszołomiona. Nie wiem, kto to zrobił, na prawdę. Przykro mi...
    - Eve, nic takiego nie zrobiłaś... - objął mnie swoimi długimi, chudymi ramionami. Wtuliłam się na chwilę, czując ciepło jego ciała. Czułam się tak bezpiecznie.. Chciałam czuć się tak już zawsze. Chciałam zostać w jego ramionach na zawsze. 
    Andy położył się obok mnie i zachęcił do tego, abym się w niego wtuliła. Speszona nieco sytuacją, ale jednak zrobiłam to, co chłopak sugerował. Położyłam głowę we wgłębienie pod jego obojczykiem a on otulił mnie znowu i delikatnie głaskał po głowie. 
    - Chcesz jakieś tabletki przeciwbólowe? - powtórzył pytanie które zadał na samym początku, gdy wszedł do pokoju. 
    - Nie, - odpowiedziałam. - tak jest dobrze. - zamknęłam oczy i delektowalam się jego bliskością, do momentu gdy ponownie odpłynęłam w krainę słodkich marzeń. 


    

    Czułam ciepłe promienie słońca, przedostające się przez lukę w zasłonach i miło ocieplających moją twarz. Uśmiechnełam się. Podniosłam ręce aby się przeciągnąć, a uśmiech spęzł z mojej twarzy szybciej niż się tam pojawił a na jego miejsce wstąpił grymaz. Jęknęłam. Czyżbym narzekała w nocy na to, że wszystko mnie boli? A więc przepraszam. Teraz ból był nie do opisania. Przejechałam palcami delikatnie po twarzy i poczułam opuchliznę pod okiem i na łuku brwiowym. Nie miałam ochoty nawet zobaczyć się w lustrze.
    Podniosłam się powoli do pionu i rozejrzałam się po pokoju. Chwyciłam szklanę z wodą która leżała na szafce nocnej a gdy już się napiłam, spojrzałam na telefon. Dobiegała dziesiąta nad ranem. Postnowiłam wstać i poszukać kogoś w kuchni czy gdziekolwiek, aby podziekować za gościnę. 
    Miałam na sobie szare dresy i jakąś czarną koszulkę, nieco na mnie za dużą. Wyszłam z pokoju i poszłam za hałasem ktory dochodził, jak się potem dowiedziałam, z kuchni na dolnym piętrze. Wszystko było przytulnie, a jednak stylowo urządzone. Gdy dotarłam do kuchni, zastałam tam kobietę, która na moje oko miała co najwyżej trzydzieści osiem lat. Wyglądała na prawdę dobrze. Krzątała się po kuchni przygotowywując jakąś potrawę. Odchrząknęłam cicho. 
    - Dzień dobry.. - wykrztusiłam z siebie te dwa słowa i od razu poczułam jak moje policzki wypełniają się ciepłą krwią. 
    - Aach! Evelyn, prawda? Dzień dobry słoneczko. Pewnie jesteś głodna. Andy się zlitował i zostawił pare naleśników dla ciebie. - zaśmiała się pod nosem. - żarłok jeden. Masz szczęście, chyba cię lubi. - mrugnęła do mnie oczkiem. - Nie każdemu odstępuje tak łatwo jedzenie. - stanęła na chwilę za blatem i przyjrzała mi się. Potem pokiwała głową i mruknęła coś do siebie. - Najpierw zjedz, a potem Andy zawiezie cię do lekarza, dobrze? Trzeba opatrzeć te twoje rany. 
    - Dz.. Dziękuję. - usiadłam na krzesełku przy blacie. - Ach, obejdę się i bez lekarza. Jakoś sie wyliżę - próbowałam być przekonująca. - prawie nic nie czuję. - uśmiechnęłam się krzywo. Jego mama jednak podstawiła mi pod nos już odgrzane naleśniki i zaczęła wyciągać dżemy i czekoladę z szafki. 
    - Jesteś pewna? Nie wygląda mi to jakoś na mało bolesne rany... No, ale jesteś dorosła i sama zadecydujesz. - uśmiechnęła się w moją stronę. Tak bardzo się ucieszyłam, że nie naciskała. 
    Usłyszałam tupanie po schodach a chwilę później wpadł Andy do kuchni i zajął miejsce obok mnie. 
    - Wstałaś! Jak się spało? Dobrze się czujesz? Może...
    - Andy, znów to robisz. - spojrzałam na niego. - jest... okej. - zmusiłam się do delikatnego uśmiechu mimo przeszywającego bólu. 
    - Okej, okej! Nie będę już naciskał. Jeżeli czegoś bedziesz chciała, to mów, okej? Ehm... Zostaniesz dzisiaj jeszcze u nas na noc? Teraz, gdy twojego taty i tak nie ma w mieście, mogłabyś zostać u nas. - zrobił taką minę, że bałam się, że mnie zabije gdy tylko odpowiem inaczej. Coś knuł. Jak to nie ma mojego taty? O co mu chodziło? Spojrzałam się na niego ze znakiem zapytania na twarzy. On tylko potrząsnął głową nakazując mi abym się zgodziła. Robił wielkie oczy i wskazywał co chwila głową na jego mamę. 
    - A czy twoi rodzice nie mają nic przeciwko? - chciałam się z nim trochę podroczyć. 
    - W ogóle! Twierdzą, że to bardzo dobry pomysł. Nie powinnaś być po takich przeżyciach sama. Wszyscy tak twierdzimy. - wyszczerzył się do mnie. Zaśmiałam się na widok jego banana na mordzie. 
    - W takim razie też myślę, że nie powinnam być sama i cieszę się, że mogę nadużyć waszej gościnności jeszcze troszeczkę. Mam nadzieję, że to żaden kłopot i chciałabym bardzo podziękować za opiekę. Nie wiem, jak mogę się odwdzięczyć. 
    - Żaden problem, słoneczko. Cieszymy się, że mogliśmy ci pomóc. Strach pomyśleć co by się z tobą stało, gdyby Andrew cię nie znalazł... - westchnęła i wróciła do gotowania. 
    Zjadłam półtora naleśnika, podziękowałam i udałam się z Andy'm do salonu przed telewizję. Chłopak próbował mnie rozśmieszać, lecz często zatracałam się w myślach, więc zapytał się w końcu czy chcę iść do pokoju. Zgodziłam się. 
    Gdy byliśmy już na górze, usiadłam na łóżko i syknęłam. Żebra bolały mnie niemiłosiernie przy każdym najmniejszym ruchu. Spytałam się, czy przyniesie mi jakieś przeciwbólowe środki. Kiedy już je zażyłam, ułożyliśmy sie tak, jak wczoraj i rozmawialiśmy o wszyskim i o niczym. Andy opowiadał o zespole, o tym, jak powoli stają się bardziej rozpoznawani i że świetnie czuje się z tym, że może robić to, o czym zawsze marzył. Opowiadał o swoim dzieciństwie, o szkołach, do których chodził, o kumplach i chłopakach z zespołu. Opowiadał o całym swoim życiu, a ja tylko podziwiałam jego otwartość i wsłuchiwałam się w jego anielski głos. Miał na mnie uspokajające działanie. 

   Obudziłam się jakieś dwie, może trzy godziny później, w tej samej pozycji, czyli na klatce piersowej Andy'iego. Uśmiechnęłam się. Sama nie wiem, dlaczego czuję się przy nim tak dobrze. Chyba zyskałam nowego przyjaciela, co mnie bardzo podnosi na duchu. Miło jest mieć dwóch dobrych przyjaciół. Lou i tak zawsze będzie na pierwszym miejscu, nie ma co zaprzeczać. Znam go o wiele dłużej i jest dla mnie jak brat, więc nikt na pewno nie zastąpi jego miejsca. Poza tym, zdobyć kogoś zaufanie nie jest tak łatwo. Louisowi ufam całkowicie, jednak nie potrafię mu powiedzieć tego wszystkiego, co się ze mną dzieje. Ostatnie miesiące odpychałam go od siebie, aby tylko niczego nie zauważył. Jednak się nie zniechęcił. A ja nie mogłam mu tego wszystkiego powiedzieć. Nie mogłabym mu sprawić tyle bólu, nie chciałabym aby się o mnie ciągle martwił..
    Przez moje przemyślenia na temat Lou, zapragnęłam z nim od razu porozmawiać. Wstałam więc tak ostrożnie jak tylko dałam radę, aby nie obudzić tego chudzielca na którym leżałam, i wzięłam mój telefon. Pare wiadomości od Lou oraz pare nieodebranych połączeń, także od niego. Oh, i Andy'iego. Dochodziła dopiero trzecia po południu, więc wyszłam na balkon z pokoju Andy'iego i zatelefonowałam do Lou. Odebrał po dwóch wygnałach. 
    - Hej, no w końcu! - uśmiechnęłam sie gdy usłyszałam jego radosny głos. - Gdzie się podziewasz? Nie dajesz znaku życia, ani nic. Martwiłem sie.... Czy wszystko w porządku? 
    - Hej, hej.. Tak wszystko dobrze. Cieszę się, że słyszę twój głos. Ehm... Nie odbierałam bo Jace niespodziewanie przyjechał na dwa dni no i tak mi szybko czas zleciał, że nawet nie przyszło mi do głowy, aby dać ci coś znać, przepraszam. 
   - No dobrze, dobrze już. Nie gniewam się, tylko się martwiłem.. Fajnie, mam nadzieję, żę się dobrze bawiłaś, mordo. 
   - Tak, znakomicie. - promyki słońca ogrzewały moją opuchniętą twarz. Rozejrzałam się i dostrzegłam krzesełko w rogu balkonu, a więc usiadłam bo stanie mnie dość szybko męczyło. 
    - A po co przyjechał Jonathan? - kur.... i co tu teraz wymyśleć? Nie nawidzę kłamać Louiego.... 
    - Ahm... No, ten, coś ze ślubem. Wiesz, tyle przygotowań i wogóle... 
    - Taaak, jaasne. No to jak, przyjść później po ciebie?
    - Wiesz, w sumie to chciałam trochę odpocząć, nie czuję się najlepiej. Chyba złapała mnie jakaś grypa, czy coś. Pewnie od Jace'a. 
    - Oh... No okej... To zdrowiej kruszyno. Zostawiam cię teraz w spokoju.. Odezwij się, dobrze? Nadal sie martwię. 
    - Okej, pa.
   - Pa, mordko.

   Rozłączyliśmy się i wróciłam do sypialni Andrew'a. W momencie gdy weszłam do pokoju, przebudził się. Ach, wyglądał dość słodko gdy się przeciągnął. Ale tylko przez chwilę. Andy nie jest słodki. Słyszysz, Eve? Nie jest. Może prze taką sekundkę? NIE. Nie jest. Eh... okej, nie jest. 
   - Dzień dobry - uśmiechnęłam się i pokuśkałam na łóżko. - co dzisiaj robimy? - wtedy spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczkami i aż na krótką chwilkę zaparło mi dech w piersiach. Do tego doszedł jego uśmieszek. 
   - Dzień dobry, królewno. Jak zasnęłaś nie chciałem Cię budzić i też tak sam zasnąłem, chociaż twoje chrapanie mi nieco przeszkadzało - zaśmiał się.
   Trochę się speszyłam, gdy mnie tak nazwał, ale próbowałam nic po sobie dać znać. To był tylko żart. 
   - Eej! Ja nie chrapię! - wydęłam usta i udałam obrażonego dzieciaka. 
   - To było dość słodkie, wiesz? - mrugnął do mnie, a cały pokój wypełnił jego śmiech, gdy zobaczył moją reakcję. 
   - Dobra, dobra, ale koniec końcem, co dzisiaj robimy? Bo raczej nigdzie tak nie wyjde haha. A nawet gdybym chciała od ciebie uciec, to bym raczej rady nie dała z tymi zebrami i jeszcze kolanem. 
   - Haha, nie będzie takiej potrzeby... W takim razie, może pójdziemy na dół i urządzimy sobie maraton filmowy? Rodzice mają jakiś bankiet wieczorem, więc będą bardzo późno.
   - Sounds good to me. Co chcesz obejrzeć? 
   - Wiesz, na dole są płyty z filmami pod telewizorem. może ty wybierzesz film, a ja skoczę do sklepu po popcorn i takie tam? - zgodziłam się bez zastanowienia. Andy zniósł mnie na dół i pozostawił samą w salonie z płytami. Jezu, skąd oni mają tyle filmów? 
   W czasie kiedy Andy był w sklepie, wybrałam dziesięc filmów, które nadawały się na dzisiejszy dzień. Razem wybierzemy, jaki film będziemy oglądać pierwszy. Rozsiadłam się więc na kanapie, rozmyślając o różnych rzeczach, i nawet troche o Andy'm. Dobrze, szczególnie o Andy'm. Po nie całych dziesięciu minutach wszedł przez drzwi frontowe z dwoma wielkimi torbami. Poszedł wszystko wypakować do kuchni i wziął ze sobą od razu chipsy i popcorn oraz... Wódkę. Tak, tego najbardziej się spodziewałam haha. 
    - To na uśmierzenie bólu. - podał mi ją. 
    - Hahah, chyba żartujesz. 
    - Ja nigdy nie żartuję - spojrzał na mnie nieprzenikalnym wzrokiem. Zaśmiałam się. 
    - A niech ci będzie. 




______
_______________
_____________________


Po tylu miesiączkach, w końcu skończyłam ten rozdział.  TAK, dobrze przeczytaliście, miesiączkach. Haha, humor ;')  Nie wiem, dlaczego, ale zawsze  zapominam aby dokończyć rozdział i go opublikować Haha. Przepraszam więc, jak zwykle, spróbuję się poprawić. Co pewnie będzie trudne, ponieważ rok szkolny się znowu zaczął. Haha, ciekawa jestem, jak mi w tym roku pójdzie ;)

A u Was jak? Czy ktoś z Was też wrócił do tej 'koszmarnej  budy'? Jeżeli tak, to jak wrażenia? Piszcie, jestem ciekawa ^^

Kocham Was, naprawdę. Wzruszyłam się, gdy zobaczyłam, że nadal wchodzicie i czytacie moje wypociny, haha. 
MIŁEGO DNIA, MORDECZKI :*

~ VICKY



PS. Przepraszam za liczne błędy.

18 komentarzy:

  1. Przerywasz w takim momencie? Uduszę Cię xDD. Rozdział świetny, dobrze, że Andy znalazł ją w parku, nie wiem co by się stało, gdyby tego nie zrobił.
    Wróciłam do budy... Koszmar. Mam wrażenie, że to trzy miesiące, nie trzy dni xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytelników trzeba trzymać w niepewności, haha. ;)
      Taaak, ja też mam takie wrażenie. Gdzie się podziały moje wakacje?!
      Powodzenia życzę! :D

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że z tego maratonu wyjdzie imprezka, hahah ;3 Rewelka, pisz dziewczyno i trzymaj nas w takiej niepewności, ale możliwie jak najkrócej :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Łooo ciekawe co wyjdzie z tego maratonu filmowego :D czekam niecierpliwie na następny rozdział ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. No ale no ej! Trzymacie nas w nie pewności już za długo! Ja chcę więcej! Kiedy następny? No weźcie! Albo dostane next albo obrażę się... ;-;

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. HAAALOO!!!?? Jest tu ktoś jeszcze? :c Nic się nie pojawia, żadnych wiadomości ani nic! Dziewczyny gdzie jesteście!??!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. Kiedy następny :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzieeewczyny nooo! Kiedy nowy rozdział!? 😭😭😭😭

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiecie co, ruszę dupę i spróbuję jeszcze w tym tygodniu coś dodać. Kochani jesteście! Przepraszam, że tak bardzo zaniedbuję tego bloga :( <3

      Usuń
    2. To czekamy z niecierpliwością ♥

      Usuń
  10. Rusz się i pisz następny rozdział !!!!!!! Albo cie zamorduje!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. HAAAALOOO!!!! Pustką tu wieje a blog jest taki zajebisty!!!!!!!! DUPY W TROKI I DO PISANIA!!!!!!! TO JEST ROZKAZ!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. HAAAALOOO!!!! Pustką tu wieje a blog jest taki zajebisty!!!!!!!! DUPY W TROKI I DO PISANIA!!!!!!! TO JEST ROZKAZ!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. błagam dodaj coś

    OdpowiedzUsuń
  14. spaaaaaaaaaaaaam napisz coś w końcu

    OdpowiedzUsuń