piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 7

But you’d have to walk a thousand miles
In my shoes just to see what it’s like to be me.




   Przeciągnęłam się z cichym pomrukiem. Sięgnęłam po komórkę i pierwsze co zrobiłam, to wysłałam sms'a do Louis'a. 
   Hej, gdzie jesteś?
   Zastanawiało mnie to, czy wczoraj wieczorem dotarł do domu. W klubie zgubiłam go pośród tłumu a później przewinął się z jakąś brunetką u boku. Cóż.. Może miał udaną noc.
   Zirytowana tym, że nie odpisuje, wstałam, ponownie się przeciągnęłam i otworzyłam okno. Tak.. tego było mi trzeba. Usiadłam w słonku na parapecie i odpaliłam papierosa. Chłodny, delikatny wiaterek działał jak balsam na moje rany. Słońce świeciło, ale nie było jeszcze upalnie, ponieważ była dopiero ósma nad ranem. Ach, no tak.. Pewnie ten cieć jeszcze śpi i dlatego nie odpisuje. Ja, niezależnie jak późno poszłabym spać, to zawsze budziłam się między siódmą a ósmą, bez względu na to, czy były wakacje, czy nie. Ranny ptaszek, oto ja. Zeskoczyłam z parapetu, związałam włosy w wysoką kitkę, a następnie włączyłam płytę "Pearl Jam". Usiadłam z powrotem koło okna i delektowałam się każdą nutą, każdym dźwiękiem, wydobywającym się z głośników. Dobry początek dnia, to na pewno mogę stwierdzić. 
   Tą przepiękną, spokojną chwilę przerwał dźwięk przychodzacego sms'a. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam że sms nie jest od Louis'a, a od Andy'ego. 
   Masz ochotę na poranny spacerek? 
   Jednak nie jestem jedyną, która wstaje z rana.
   Może być. Gdzie? 
   Wzięłam do ręki świeże ubrania i wskoczyłam szybko pod prysznić. Nie myłam nawet włosów, nie chciało mi się pieprzyć z suszarką i prostownicą. Jedynie zmyłam resztki makijażu ze wczorajszej nocy i nałożyłam o wiele delikatniejszy. 
   W parku, niedaleko Ciebie? 
   Odpisałam, że będę za 10 minut, umyłam zęby, zażuciłam lekki, czarny sweter i wyszłam z domu.
   Nadal brak śladu po ojcu. Chociaż, nie narzekam. Mam szczęście, że nie muszę oglądać jego parszywej gęby. 
   Jestem przy fontannie. 
   Wysłałam kolejnego sms'a do Andy'ego i usiadłam na jednej z ławek przy dużej, okrągłej fontannie z rzeźbami syrenek po środku, które trzymały wazony z których z kolei wypływała woda. 
   Zabłądziłam we własnych myślach, to też przestraszyłam się gdy Andy, który wyrósł jak spod ziemi,  położył rękę na moim ramieniu. Musiał się śpieszyć, bo gdy usiadł na miejsce obok mnie, lekko dyszał. 
   - Jak się czujesz? - zapytał, odgarniając swoją grzywę spoglądając na mnie swoimi niebieskimi oczyma w których się na moment rozpłynęłam. Szybko odwróciłam wzrok.
   - Dobrze. - odpowiedziałam. - Tak myślę.. - dodałam trochę ciszej. - A Ty? 
   - Może być. Jadłaś już śniadanie? - to pytanie zbiło mnie kompletnie z tropu. 
   - Yy.. co, nie. Nie jestem głodna. 
   - Chyba sobie żartujesz. Taka chudzina jak ty powinna dużo jeść. - uśmiechnął się zadziornie. - No, może ja nie wyglądam lepiej ale uwierz, wpieprzam za pięciu a ani kilograma mi nie przybywa. - zaśmiał się. - Znam miejsce, gdzie dają wyśmienite omlety. - no tak, jeszcze jedno świetne miejsce pana Biersack'a. Spanikowana próbowałam się wymigać od pójścia na śniadanie, lecz nie dał się przekonać. Powtarzał tylko, że muszę coś zjeść i że śniadanie do najważniejszy posiłek dnia. Niech go licho weźmie. 
   

***

   Pięć minut później byliśmy już w barze śniadaniowym. Rozsiadłem się na moim ulubionym miejscu i poklepałem miejsce obok siebie, pokazując Eve żeby usiadła. 
   Podałem jej kartę menu dając jej do zrozumienia że ma coś sobie wybrać. Wyglądała na lekko podenerowaną. 
   - Coś nie tak? - zapytałem.
   - Nie, wszystko okej. - uśmiechnęła się nie zbyt przekonująco. Podniosłem brwi ale już nic więcej nie powiedziałem. Miałem wrażenie, że coś jest nie tak jednak nie chciałem jej teraz męczyć pytaniami bo bałem się, że się zdenerwuje i w końcu nic mi nie powie. Wybrałem dużego omleta i czekałem aż Eve coś wybierze. Czekałem i czekałem, aż w końcu się doczekałem. Zażyczyła sobie małego omleta. Po chwili przyszedł kelner więc złożyłem zamówienie. 
   Nastała cisza, a żadne z nas nie próbowało jej nawet przerwać. Eve była wczoraj o  wiele bardziej otwarta, więcej o sobie mówiła.. Dzisiaj wygląda jakby nie chciała nawet siedzieć w pobliżu mnie. Nie wiem, co takiego zrobiłem, co się zmieniło przez tę parę godzin gdy się nie widzieliśmy. 
   Westchnąłem z dezaprobatą, czym zwróciłem na siebie w końcu uwagę dziewczyny. 
   - Więc, masz jakieś plany na wakacje? - próbowałem jakoś rozkręcić rozmowę, może się trochę rozkręci i mi w końcu coś powie. 
   - Jeżeli chodzi o to, czy gdzieś wyjeżdżam, to nie - zostaję tutaj. Jednak muszę znaleść jakąś pracę, inaczej będzie kiepsko. 
   - Jak to, kiepsko? - Evelyn odwróciła wzrok. 
   - Nieważne. - no cóż, konkretniejszej odpowiedzi nie mógłbym sobie wymarzyć. Okej, nie chce, to nie nie mówi. Mam mnóstwo czasu, jednak mam nadzieję, że da mi możliwość, aby dowiedzieć się o niej więcej, aby jej pomóc.. Nie wiem, dlaczego, ale miałem po prostu przeczucie, że coś jest nie tak. I zapewnie nie chodzi tutaj o jakąś błachostkę. 
   Spojrzałem się na czerwonowłosą. Taka młoda, taka delikatna... Jednak coś skrywa. Coś bardzo dużego i poważnego. 
   Nasze zamówienie w końcu dotarło. Eve bardzo znędzała się nad omletem, nie wiem, co biedny jej zrobił. Ja zjadłem swoją porcję z wielkim apetytem, co raczej jest zrozumiałe, bo byłem głody jak diabli. Gdy kelner zabrał nasze talerze Evelyn oznajmiła że musi iść do łazienki a po tym wyszliśmy i wróciliśmy z powrotem do parku. Udało mi się ją nieco rozluźnić, lecz wyglądała jakoś niemrawo. Może bierze ją jakaś grypa czy coś, dlatego też gdy oznajmiła, że musi iśc do domu nie zatrzymywałem jej, tylko odprowadziłem grzecznie i umówiliśmy się że wyjdziemy jeszcze gdzieś całą paczką, gdy lepiej się już poczuje. Mam tylko nadzieje, że to nic poważnego i szybko wróci do siebie. 
   Wróciłem do domu, zjadłem tosty i właśnie toczyłem interesującą konwersację z ojcem gdy nagle do domu wpadł Ashley i Jake oznajmując, że idą się wbić CC'iemu na chatę więc muszę iść razem z nimi. Chyba nie miałem wyboru, więc potoczyłem się w tymi przygłupami. Śmiali się, gwizdali na baby, wygłupiali po dordze, a ja się tylko modliłem o to, aby stać się niewidzialnym. Normalnie to bym się przyłączył i robił z siebie głupka, jednak byłem szczerze mówiąc ostro zmęczony więc sobie odpuściłem. Po drodze wstąpiliśmy do marketu, gdzie kupiliśmy dwie kraty piwa oraz zaszliśmy jeszcze do monopolowego gdzie Jake kupił whiskey. Ludzie, dopiero minęło południe! Będzie grubo.. 
   Gdy dotarliśmy do domu CC'iego zastaliśmy tam Jeremiego rozsadzonego na kanapie przed xBox'em i Christiana wpierdalającego bekonowe chipsy. Pokręciłem głową z rezygnacją i próbowałem wykąbinować, jak by się tutaj stąd zwinąć. 
   - IMPREZAAAA!!! - krzyknął Ash i postawił kraty na stole. - Dzwonimy po panienki. - wyciągnął telefon i wystukał jakiś numer po czym wyszedł do przedpokoju aby usłyszeć rozmówcę ponieważ Jinxx rzucił się na bekonowe chipsy CC'iego a ten, jak lwica swoje dzieci, dzielnie próbował ich bronić. Niestety nie wytrzymał długo - Jinxx wyrwał mu miskę i zaczął spieprzać rozrzucając wszędzie zawartość, przy czym wydawał z siebie niepokojące dźwięki. Chris chodził za nim na czworaka i zbierał chipsy z ziemi po czym pchał je sobie do mordy. Ja pier.... 
   Przysiadłem się do Jake'a który jako jedyny siedział spokojnie. Wziąłem do ręki joystick i zaczęliśmy grać przeciwko sobie. Chwilę po tym joystick Jake'a pofrunął w stronę kuchni a on sam poszedł wkurzony zapalić ponieważ przegrał trzy razy z rzędu. Biedak. 
   - Andrewww!!! - wydarł się Ash i usiadł obok mnie. 
   - Kurwa, nie nazywaj mnie tak. - poprawiłem włosy, które przed chwilą rozczochrał. 
   - Nie jęcz. I jak, przeleciałeś wczoraj tą laskę? - upił łyka z butelki piwa którą własnie otworzył. Nieco się wkurzyłem gdy nazwał Eve 'laską' i że uważał ją za taką łatwą, ale nie dałem nic po sobie poznać. 
   - Którą z wielu? - zapytałem nawet nie racząc go spojrzeniem, próbowałem skupić się na ekranie. 
   - Whooa! No to nieźle. - zapiał na cały dom. - No ale serio, chodzi o tą z czerwonymi włosami. 
   - Do niczego nie doszło - odpowiedziałem krótko, zastrzelając snajperów. Zapadła cisza. Mogę przysiąc, że chłopacy wymienili spojrzenia mocno się dziwiąc. 
   - Nie żartuj. - rzucił Jake - przecież wyszliście wcześniej. Sami. We dwoje. A z niej dobra dupa. Musiało się coś wydarzyć. 
   - Ale się nie wydarzyło. Ona taka nie jest.. - kurwa, nie żyję. 
   - Więc dałeś sobie z nią spokój? - zapytał zdziwiony CC.
   - Nie. To znaczy, tak. Och, ja nie chcę jej przelecieć! - odpowiedziałem sfrustrowany i wziąłem browara. Zapadła bardzo długa cisza. 
   - Kurwa, stary, ty się chyba nie zakochałeś?! - wypalił Ashley patrząc na mnie z przerażeniem. Wybuchnąłem śmiechem. 
   - Co? Hahaha, coś ty. - odpowiedziałem lecz chwilę później zastanowiłem się na chwilę. Oczywiście, nie chcę jej wykorzystać, ale to też nie jest miłość. Nie, nie ma mowy. Chociaż chcę jej z całych sił pomóc z jej problemami i mimo że krótko się znamy, to zarżnął bym każdego frajera który by ją dotknął, ale to tyle. To dziwne uczucie, gdy się o kołoś tak martwisz, ale ona jest taka delikatna, taka mała i krucha, że inaczej się w jej przypadku nie da. Nie wiem, co wywołuje u mnie to uczucie i dlaczego właśnie ona. Po prostu tak padło. Ale to nie miłość. Nie ma mowy. 
   Oczywiście nie mówię tego wszystkiego chłopakom ponieważ by się nabijali i pierdolili by, że się zakochałem, a tak nie jest. Rozmowa zeszła na inny temat, co było mi na rękę. 
   Dochodziła już 18 gdy zadzwonił dzwonek do drzwi a wtedy Ash podskoczył jak opażony i popędził otworzyć. Muzyka grała, do salony władowało się za jednym razem około dziesięciu osób a z każdym dzwonkiem przybywało coraz więcej. Niektórzy mieli ze sobą alkohol, inni zioło. Impreza powoli się rozkręcała, napoje alkoholowe się lały, dziewczyny tańczyły podjudzając płeć męską do akcji. Niektórzy na dali się nabrać i chwilę potem paru kolesi dotrzymywało panienkom towarzystwa na parkiecie. Gdzieś przewinęła mi się ładna, prosta, biała kreska, więc i ja skorzystałem. Chwilę póżniej i ja balowałem na parkiecie z jakąś ładną, długowłosa brunetką, której imienia już nie pamiętałem. 

***

   Otworzyłem oczy i od razu tego pożałowałem. Łeb mnie strasznie bolał a ja sam leżałem na podłodze koło kibla. Podniosłem się z trudnością, podszedłem do umywalki, odkręciłem kran i wożyłem głowę pod zimny strumień. Od razy się napiłem bo gardło paliło niemiłosiernie. Wziąłem pierwszy lepszy ręcznik i zawinąłem sobie turbana na głowie. Rozejrzalem się w około, a gdy mój wzrok natrafił na sedes wykrzywiłem się z obrzydzeniem. Spuściłem wodę i zszedłem na dół. W salonie panował burdel nie do opisania. Na kanapach spali wczorajsi imprezowicze a powietrze było przesiąknięte zapachem alkoholu i wymiocin. 
   Wyjąłem telefon i zadzwoniłem po taksówkę - nie ma mowy, abym wracał do domu z buta. Wszedłem do kuchni, wyjąłem sok lodówki po którym karton chwilę potem był już pusty. Ogarnąłem wzrokiem jeszcze raz tą melinę po czym opuściłem budynek i wsiadłem do taksówki. Po dojeździe do domu wykąpałem się, zjadłem pożądne śniadanie (czyt.; Tosty) i uwaliłem się na łóżko z telefonem. Żadnych nieodebranych połączeń ani wiadomości. Forever alone. Odetchnąłem i z ulgą stwierdziłem, że talbetka przeciwbólowa zaczyna działać. Położyłem się na plecach i zacząłem gapić się w sufit. Z nikąd w mojej głowie pojawiła się Evelyn. Ponownie zacząłem zadawać sobie te same pytania i próbowałem ją rozgryźć. Nie, abym chciał ją zjeść, czy coś... Widać myślenie bardzo męczy, ponieważ w pewnym momencie nieoczekiwanie zasnąłem. 


______________________________________________________________________

WITAM I PRZEPRASZAM ZA NIEOBECNOŚĆ. 
Przepraszam również za błędy, gdybyście zauważyli coś niewybaczalnego, dajcie znać a poprawię. 

Chciałabym poinformować, że nie zawieszamy bloga, czy Bóg wie co, nadal piszemy mimo, że trwa to czasami dłużej niż same byśmy chciały. Chcę jednak teraz zabrać się ostro do pracy i wstawiać częściej rozdziały. Mam nadzieję, że mi się to uda więc proszę Was - czytajcie nadal naszego bloga, nie pożucajcie nas <3 Mam też nadzieję, że nie straciłyśmy wielu czytelników. Tym którzy nadal zaglądali czy pojawił się nowy rozdział i czekali cierpliwie, DZIĘKUJEMY Z CAŁYCH NASZYCH SERDUSZEK. KOCHAMY WAS <3


15 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAPIERDOLE ZARAZ TEN ZASRANY KOMPUTER. JEBANE GÓWNO KURWA MAĆ.
    UGH.
    OBIECUJĘ NA BOGA JEDYNEGO.
    KURWA.
    UGH.
    JA PIERDOLE.
    DOBRA.
    PISZĘ PO RAZ 4, (wcześniejszy komentarz to bluźnierstwa na temat tego że trzy wcześniejsze usunęło)
    super.
    kocham was
    wasz sposób pisania.
    i super sie to czyta.
    itd.
    bo mnie cholera weźmie.
    i kocham was
    jak Andy'ego prawie
    także tego nawet lepiej tego nie czytajcie XD
    bo to pod wpływem agresji czy coś.
    + Harry Potter mi mija na tvn ._.
    i big hug na pożegnanie i wgl
    i oczekuję kolejnego rozdziału C:
    I KOCHAM WAS BAAAARDZO <3
    I nie widzę błędów oprócz tego że zaczęłam to czytać bo to uzależnia :C I to bardzo :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbłaźniłam się, lepiej tego nie czytać.

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za komentarz, aż mi się miło na serduszku zrobiło :3
      Co do HP - I FEEL YOU. srsly, rozumiem Cię naprawdę znakomicie.

      Usuń
  3. Świetny, jak zwykle zresztą. Szkoda tylko, że tak rzadko rozdziały dodajesz. :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty! :D
    Musialam dlugo czekac, ale warto bylo :*
    Nie moge sie doczekac nowego rozdzialu :3 A Andy kretynie turban trzeba bylo sciagnac przed wejsciem do taksowki! Musiales wygladac jak osiol! :D

    Sami x

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. JA PIERDOLE!!!!!!!!! CZY JA MAM JAKIŚ PROBLEM ZE SOBĄ????

    Alex BVBARMY - mam ten sam problem!!!!!!!
    Piszę ten komentarz po raz czwarty, a napisałam długi >:(


    Hahahah :D "(...) Wziąłem pierwszy lepszy ręcznik i zawinąłem sobie turbana na głowie. Rozejrzalem się w około, a gdy mój wzrok natrafił na sedes wykrzywiłem się z obrzydzeniem. Spuściłem wodę i zszedłem na dół. W salonie panował burdel nie do opisania. Na kanapach spali wczorajsi imprezowicze a powietrze było przesiąknięte zapachem alkoholu i wymiocin.
    Wyjąłem telefon i zadzwoniłem po taksówkę - nie ma mowy, abym wracał do domu z buta. Wszedłem do kuchni, wyjąłem sok lodówki po którym karton chwilę potem był już pusty. Ogarnąłem wzrokiem jeszcze raz tą melinę po czym opuściłem budynek i wsiadłem do taksówki. (...)"

    - czyli Andy serio wsiadał do taksówki z ręcznikiem na włosach? :D Kurwa, czemu mnie tam nie było :D

    Dobra, teraz do rzeczy imam nadzieję, że teraz mi się nic nie skasuję, bo nie spałam od ponad 30 godzin. Kurwa, znów zmieniam temat!!

    Dobra, już nic nie mówię. Tylko o rozdziale XD

    Zajebisty jest, jak wszystkie. Przez cały ten czas zaglądałam do was i sprawdzałam czemu ta pieprzona stronka Blogger nie wyświetla mi, że dodałyście rozdziału. Okazywało się, że po prostu nie dodawałyście XDD
    Ale wreszcie się doczekałam i to się liczy ;)
    Dziewczynki, jesteście zajebiste! Piszecie świetnie, genialnie, cudownie... Ja pierdole, KOCHAM WAAAAS <3 <3 <3
    Majce znów odbija, sorki XD
    Ale serio mówię. Jesteście fantastyczne i zawsze o tym pamiętajcie, ok?
    No, ja mykam zabijać pasożyta, czyli mojego wkurwiającego kuzyna, który właśnie do mnie przyjechał i zakłada mój stanik XDD

    Jeszcze raz: Jesteście super i mam nadzieję, że o tym wiecie :)
    Pozdrawiam was, ściskam mocno i życzę weny <3333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, no prawda - musiał wsciąść z tym ręcznikiem do taksówki na głowie XD małe niedopatrzenie, ale niech już będzie XD
      Bardzo dziękujemy za komentarz i naprawdę się cieszymy, że jednak ktoś jeszcze zagląda na naszego bloga i czyta. ^_^
      Pozdrawiamy <3

      Usuń
  7. Dopiero trafiłam na tego bloga i okazał się on dla mnie bardzo ciekawy. Opowiadanie jest naprawde wspaniałe no i co tu dużo gadać. Kiedy nowy? No i zapraszam do mnie choć trochę inna tematyka bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero co wróciłam do domu a tu taka niespodzianka! ♥ Strasznie się cieszę! :D Rozdział jak zwykle- świetny, mogłabym czytać bez końca i ciągle od początku :) Mam nadzieję, że szybko dodacie nowy bo aż mnie ciekawość zżera od środka :D Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział. Kiedy nowy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaramy się dodać coś nowego jeszcze w tym miesiącu :)

      Usuń
  10. Znalazłam tego bloga przypadkiem i szczerze mnie to zaciekawiło. Wprawdzie przeczytałam dopiero jeden rozdział, ale nadrobię;-) Jeśli chcecie, wpadajcie do mnie http://myworld-meandblackveilbrides.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Yhyhyh...znalazłam sobie bloga i się wkrecilam :D Bardzo fajnie jak narazie ;b szkoda ze dodajesz posty tak rzadko, ale cóż ;* Z niecierpliwością czekam na nexta i zapraszam do mnie <3
    www.rebelyellbvb.bloqspot

    OdpowiedzUsuń